LIFESTYLE | W zdrowym ciele, zdrowa zajawa!

Fot.: Sylwia Owczarczyk
"Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz"- powtarzają starzy skejci młodym zaczynającym codzienną jazdę na deskorolce od "nadupcania"  na przeszkodach. Faktycznie, żeby jeździć jak profesjonalista trzeba się trochę poprzewracać!

Ale czy jazda w stylu "raz się żyje" i zaniedbywanie zdrowia jest aby najlepszym rozwiązaniem dla skejta?

Tekst: Katarzyna Komincz






   Na rozgrzewkę, Flip w kąt na płaskie-ulubiony triczek siada zawsze na początku. Skate or die! Jedziemy dalej. Murek- 50-50 Flip out i tym razem bliskie spotkanie z glebą. No nic... Już się skejcik trochę zmęczył, czuje jak pot płynie mu po plecach.
No to pyk! Rura w dół. Leci boardzik na początek. Siadł. Backside Boardzik-prościzna! Chciał wykatować Fs Lipa więc przygotowuje się do katowania. Pewny, że siądzie za pierą, ewentualnie za trzecią próbą rozpędza się i jedzie. Najazd, pop i Frontside Lipslide na rureczce. Jedzie przez moment czując w kościach, że siedzi triczek. Już ląduje i... Zgrzyt kostki, grawitacja ściągnęła go znów na glebę. Nie może wstać. Ból pulsuje od kostki do kolana. Ciągle jeszcze nadzieja, że przejdzie i będzie mógł dalej śmiagać. Jednak ból ciągle daje się we znaki. Ściąga buta, co widzi? Zamiast kostki wielka fioletowo-zielona bania. Zajechała karetka. Załamany wychodzi po paru godzinach z przychodni w gipsie i o kulach. Diagnoza: Poważnie skręcony staw skokowy. TRZY tygodnie gips i co najmniej ze dwa tygodnie odpoczynku od deskorolki...

MOJA ZMORA


Każdy podobną albo i gorszą sytuację przeżył. Mnie też to spotkało właśnie w tej gorszej wersji.
W najbardziej zajawkowy dzień wakacji przygotowywałam się do nagrywek. Szło mi całkiem nieźle! Miałam wykatowaną sekwę cudeńko! Na dwupoziomowym, nie dużym skate parku rozpędzałam się z początku robiąc Kick Flipka na flacie później Ollie zeskakiwałam na zjazd funboxu w dół. przejechałam kawałek i bycze Fs Ollie na quoterze. Teraz już trochę szybciej i Backside Noseslide na murku pod górę, zawrotka i Bs Noseslide w dół murku, który był wisienką na tym dopracownym deskorolkowym torcie. 
Prowizoryczne usztywnienie kolana
 w świdnickim szpitalu.
-Jeszcze jedna próba noseslidea w dół i nagrywamy!- krzyknęłam do kumpelki nagrywającej innego skejcika obok. Z uśmiechem na twarzy i dumą w duchu pojechałam dalej. Olka, nabitka na Backside Nose, jadę i nie wyszło. Deska uciekła spod nóg, a ja zostałam na murku. No nic spróbujemy jeszcze raz. Hop z murka i trzask! Poczułam tylko jak kolano przemieściło mi się gdzieś na boki (czułam się jak w piosence Braci Figo Fagot-nakur*iłam węgorza całym ciałem nananana) i w momencie leżałam na betonie z zamkniętymi oczami, żeby nie widzieć co się stało i zaciśniętymi pięściami z bólu.
 Diagnoza była jednoznaczna: Skręcony staw kolanowy z zerwaniem więzadła przyśrodkowego bocznego oraz zerwaniem więzadła krzyżowego.
Historia śmieszna momentami bo urazu doznałam w Świdniku, a do domu miałam ze 100 kilometrów a w dodatku była niedziela. Lekarz na "sorze" nie wiedział co ze mną zrobić, więc sklecił mi prowizoryczny opatrunek i położył mnie na ławce przed szpitalem żebym tam poczekała na moją mamuśkę, która jechała mi na ratunek prosto z Zamościa <3
 Męczyłam się z tym kolanem przez dziewięć miesięcy. I przez te dziewięć miesięcy zastanawiałam się co mogło być powodem tak głupio doznanego urazu?

 Jeśli deska ma "ratować życie" najpierw trzeba zadbać o swoje zdrowie. 
Po głębszej analizie moich badań: rezonansów,usg itd. oraz rozmowie z lekarzami ortopedii, doszłam do wniosku, że byłam głupia i zapominałam zawsze o jednej z ważniejszych rzeczy-PORZĄDNEJ ROZGRZEWCE. Moje stawy nie wytrzymały natłoku tricków jakie im codziennie zapodawałam od razu po wyjściu z domu sprzed komputera...ale nie tylko to zadecydowało o moim losie. 
Przewracałam się jak "worek kartofli". Bo kto by myślał o tym jak i gdzie się przewracać, najważniejsze to skleić trick! Tak naprawdę, jeśli chce się umieć dobrze jeździć trzeba się nauczyć przewracać.
Złe odżywianie także miało tutaj swój wkład... Jak zwykle nie stosowałam się nigdy do zalecanej diety sportowca.
Zaniedbałam się myśląc, że tylko deską skejt żyje. To nieprawda. Jeśli deska ma "ratować życie" najpierw trzeba zadbać o swoje zdrowie. 

NAJWAŻNIEJSZE JEST ZDROWIE

Wracam powoli do siebie, ale postanowiłam, że tym razem zanim na dobre stanę na deskorolkę i zacznę katować od nowa moją ostatnią sekwę, zadbam o siebie trochę bardziej. Zacznę wszystko od początku. Żebyście nie popełniali moich błędów, ucząc się i testując na własnej skórze zdrowy tryb życia sportowca, wraz z Pauliną Wojtaś pomożemy wam zapobiec niektórym kontuzjom i złemu samopoczuciu. Jednak wiadome jest, że większość z nich to wynik wypadkowej. Mimo to nie zaszkodzi wam jeśli od czasu do czasu zajrzycie na Szejka i w zakładce Lifestyle poczytacie co nie co o tej jakże ważnej sprawie jaką jest zdrowy tryb życia :)

Oprócz poprawnego odżywiania, poradników jak zapobiegać kontuzjom, jak sobie z niektórymi radzić itd. w zakładce Lifestyle odnajdziecie "teksty motywatory". Będą to z życia wzięte historie różnych skejtów i skejterek. Poznacie parę ciekawych i zajawkowych opowieści, po których uznacie, że nie ma co marnować czasu na smutki, tylko trzeba iść na deskorolkę!

Stay tuned, stay healthy :)