Fot.: elemenwomens |
Dorosłe życie potrafi być przytłaczające. Wyrzyg obowiązków, minimum luzu i cały czas ten cholerny weltschmerz, totalne zmęczenie pracą i życiem w stresie… I zapominasz o swojej pasji. O tym co kiedyś dawało Ci mentalnego kopa.
Dorosłość zbiera żniwa skateboardingu mojego pokolenia szybciej niż się wydawało. Dopadło moich starszych i młodszych znajomych. Dopadło i mnie. Jak żyć?! Jak wciąż mieć zajawę i jak znaleźć czas na deskorolkę w tym okropnym okresie Twojego życia?
Tekst: Katarzyna Komincz
Dorosłe życie potrafi być przytłaczające. Wyrzyg obowiązków, minimum luzu i cały czas ten cholerny weltschmerz, totalne zmęczenie pracą i życiem w stresie… I zapominasz o swojej pasji. O tym co kiedyś dawało Ci mentalnego kopa.
A może...
>> Przestań jojczyć!
Powszechnie wiadomo, że „Polacy lubią narzekać”, ale serio chcesz być stereotypowym mieszkańcem "krainy gnuśności i marności"? Wyrzuć tę kalkę. Deska jest pozytywna, beztroska i nie marudzi, że za daleko czy, że za zimno. Przypomnij sobie czasy świetności, kiedy to żaden mróz, żaden kilometr, żaden skate stoper nie mogły stanąć na drodze do Twojej niekończącej się zajawki!
Być może narzekanie w pracy to wymóg rekrutacyjny i na co dzień, w godzinach roboczych trzeba dać upust złym emocjom i zwyczajnie pomarudzić jak to się dzisiaj nic nie chce, albo jak znajomy współpracownik odwalił jakieś gusła, za które oberwą wszyscy, ale kiedy wybije godzina zwiastująca wolność, zamknij swojego "Janusza Cebulaka" w klatce i uwolnij głowę. No bo po co ma się panoszyć małpiszon jeden?
Jeśli to deska daje Ci radość, spokój, wolność i relaks - zacznij myśleć o desce. Proste! A potem idź na deskę. O ile masz możliwość. A jak nie masz, to rób sobie zajawę: obejrzyj SV, wyobraź sobie trick, który chcesz zrobić. Poprawi Ci to samopoczucie i wręcz wypchnie na deskę.
Być może narzekanie w pracy to wymóg rekrutacyjny i na co dzień, w godzinach roboczych trzeba dać upust złym emocjom i zwyczajnie pomarudzić jak to się dzisiaj nic nie chce, albo jak znajomy współpracownik odwalił jakieś gusła, za które oberwą wszyscy, ale kiedy wybije godzina zwiastująca wolność, zamknij swojego "Janusza Cebulaka" w klatce i uwolnij głowę. No bo po co ma się panoszyć małpiszon jeden?
Jeśli to deska daje Ci radość, spokój, wolność i relaks - zacznij myśleć o desce. Proste! A potem idź na deskę. O ile masz możliwość. A jak nie masz, to rób sobie zajawę: obejrzyj SV, wyobraź sobie trick, który chcesz zrobić. Poprawi Ci to samopoczucie i wręcz wypchnie na deskę.
>> Inspiruj się
Codziennie po pracy skrolujesz instagrama albo czekasz na nowe filmiki na Shake'u. Oglądasz treningi Letici Bufoni na instastory, wylizując właśnie ostatnie pokłady czekolady ze ścianek słoika Nutellii, zagryzając pizzą i popijając puszką Coli light... A może by tak: podpatrzeć czym się żywi najlepsza skaterka na świecie i spróbować zmienić dietę (im więcej warzywek i owocków tym lepiej dla organizmu), zacząć robić 15 przysiadów rano i wieczorem, albo... followować na insta, nie tylko Emily Ratajkowski, ale też instruktorkę fitnessu, laskę z siłowni, która przeszła ekstremalną metamorfozę ćwicząc i odpowiednio odżywiając swój organizm, kogoś kto pokaże ci "jak". Następnie znaleźć jeden dzień w tygodniu na deskę i zrobić porządne ćwiczenia rozgrzewające przed jazdą?
Wiem, serio rozumiem Cię! Najgorzej jest się zmotywować/zmusić do działania (wciąż z tym walczę prawie codziennie) z różnych względów - wrodzone lenistwo, uczucie zmęczenia psychicznego, "niechcemisieizm", zaniżona samoocena itd. Jednak jeśli przebrniesz proces "zwlekania się z wyra", to później jest już z górki, zdrowy styl życia staje się nawykiem a wskaźnik samoocena/samopoczucie wzrasta.
Obiecuje, że od tego wszystkiego nie umrzesz, co najwyżej trochę się spocisz, ale gwarantuje, że loty na desce będą wysokie, a triczki same skleją się pod nogami.
Spróbuj.
Wiem, serio rozumiem Cię! Najgorzej jest się zmotywować/zmusić do działania (wciąż z tym walczę prawie codziennie) z różnych względów - wrodzone lenistwo, uczucie zmęczenia psychicznego, "niechcemisieizm", zaniżona samoocena itd. Jednak jeśli przebrniesz proces "zwlekania się z wyra", to później jest już z górki, zdrowy styl życia staje się nawykiem a wskaźnik samoocena/samopoczucie wzrasta.
Obiecuje, że od tego wszystkiego nie umrzesz, co najwyżej trochę się spocisz, ale gwarantuje, że loty na desce będą wysokie, a triczki same skleją się pod nogami.
Spróbuj.
>> Nie wmawiaj sobie, że jesteś za stara/y, bolą cię korzonki i w ogóle już nigdy nie będziesz jeździć jak pro zza oceanu. NIKT NIE JEST ZA STARY ŻEBY SIĘ ODPYCHAĆ NA DESCE.
Przecież deska nie zawsze była wyścigiem szczurów za pieniędzmi, splendorem i sławą. Dlaczego jeździłaś/łeś 10 lat temu? Co zazwyczaj aktywowało endorfiny do życia? Może ekipa (jak stara się wykruszyła to leć na spot i zwerbuj nową)? A może to kumpel totalny świrus, który katował pół dnia harpagana, że głowa mała a Ty razem z innymi ziomalami wtórowałeś mu i dopingowałeś przy każdym „almostcie”? Albo sklejone ollie ze schodów? Przypomnij sobie! I Pamiętaj: ŚMIGAJ DLA ZAJAWY. Na drugi dzień uaktywnią się – dość boleśnie – dawno nieużywane mięśnie, a nie twoja jesienno-zimowa depresja czy kryzys wieku jakiegoś-tam.
Przecież deska nie zawsze była wyścigiem szczurów za pieniędzmi, splendorem i sławą. Dlaczego jeździłaś/łeś 10 lat temu? Co zazwyczaj aktywowało endorfiny do życia? Może ekipa (jak stara się wykruszyła to leć na spot i zwerbuj nową)? A może to kumpel totalny świrus, który katował pół dnia harpagana, że głowa mała a Ty razem z innymi ziomalami wtórowałeś mu i dopingowałeś przy każdym „almostcie”? Albo sklejone ollie ze schodów? Przypomnij sobie! I Pamiętaj: ŚMIGAJ DLA ZAJAWY. Na drugi dzień uaktywnią się – dość boleśnie – dawno nieużywane mięśnie, a nie twoja jesienno-zimowa depresja czy kryzys wieku jakiegoś-tam.
>> TO TY TWORZYSZ SWOJA RZECZYWISTOŚĆ
Jeśli będziesz myślał jak stetryczały dziad, Polak malkontent i będziesz użalać się nad tym, że w sumie to pograłabyś/pograłbyś z kimś w S.K.A.T.E., w tym samym czasie siedząc przed kompem i grając w CS’a, bezrefleksyjnie przeglądając fejsa, to nic sobie w tym życiu fajnego nie wydziergasz. Wręcz umrzesz za życia. Rusz dupę, rusz głową i "carpe diem".
OK! Ok – jesteś stara, jesteś stary. Jesteśmy starzy. Jasne – bliżej nam do śmierci niż dalej, ale to nie znaczy, że musisz już pisać testament, wybierać kolor granitu na nagrobek i planować w co się ubierzesz na swój własny pogrzeb. Lepiej zaplanuj następny trick.
Niezła motywacja, dzieki! I za to zdjecie na końcu, juz sie widzę na desce jak zaskoczę jezdzaca córkę :D
OdpowiedzUsuń