Minęło trochę czasu od kiedy ostatni raz pisałam o kobiecej deskorolce. Nie chciało mi się już drążyć w kółko tego samego tematu. Zajęłam się robieniem rzeczy, bo gadać można w nieskończoność a tutaj chcemy przekonać do czegoś grupę ludzi, która nie słucha a patrzy oceniającym wzrokiem. No i niby wszystko szło jak z płatka.
- „Czy dziewczynom jest łatwo…?”
No mordo, no nie jest łatwo, jeśli w 2020 roku „dziennikarz” popularnego portalu o tematyce sportów ekstremalnych wciąż i wciąż zadaje to samo bezdennie głupie pytanie. Aż się kichy przewracają.
Nie jest łatwo, gdy posiadając wiedzę o ciągłym przyroście kobiet w skateboarding’u partaczy się kategorię kobiet w najważniejszych zawodach w Polsce i traktuje się je po macoszemu. Nie jest łatwo, kiedy jesteśmy maskotkami a nie pełnoprawnymi sportowcami.
Dziewczyny zmuszone są ciągle siłować się z tym całym „przemysłem”, organizacjami, stowarzyszeniami i mediami zarządzanymi w 99% (a w większości przypadków w 100%) przez mężczyzn, którzy w 2020 roku wciąż żyją w przekonaniu, że KOBIECA DESKOROLKA NIE ISTNIEJE. I dlatego biedaki są nieustannie w szoku „Ale jak to?! Nikt się nie spodziewał!”, kobieca deskorolka jak hiszpańska inkwizycja – nikt się nas nie spodziewa do czasu aż się pojawiamy. Śmierdzi to ignorancja i gównianym podejściem do sprawy.
Ignoruje się fakt jak ogromna liczba dziewczyn zaczyna naukę na deskorolce w szkółkach skate, ignoruje się fakt jak niesamowity progres zrobiły dziewczyny na przestrzeni 10 lat i ile mocnych talentów pojawiło się na scenie. Ignoruje się popularne magazyny zagraniczne, promujące baby na deskach, magazyny oraz liczne ekipy tworzone przez kobiety, filmy fabularne o laskach na deskorolce, a nawet babskie skate filmy… Mogłabym tak w nieskończoność wypominać jak wiele rzeczy ciągle ignoruje się w Polskim skatetboarding’u w 2020 roku.
A najbardziej ignoruje się fakt, że kobiety mają stanowić 50% zawodników w Igrzyskach Olimpijskich, a więc należałoby jakoś profesjonalnie te swoje reprezentantki wesprzeć… Należałoby, ale kto by się tam przejmował, przecież i tak nie dadzą rady. Przecież i tak reprezentacja kobiet jest za słaba. Po co? Władujmy całą kasę, poświęćmy całą uwagę dziewczynie, której nawet nie było w Polsce, kiedy kobiety zaczynały tutaj jeździć, a z Polską ma tyle wspólnego co ja mam z dziennikarstwem (mam w papierach, ale w sumie to nie jestem). Nie chce tutaj wieszać psów na niczemu winnej i naprawdę zajebistej skejterce. Co tutaj boli naprawdę to samo zachowanie poważnej organizacji w stosunku do krajowych zawodniczek, które absolutnie mija się z celem.
Pytanie, dlaczego tak jest?
Dlaczego federacja składająca się w 100% z mężczyzn nie wcieli w swoje szeregi przynajmniej JEDNEJ znającej się na potrzebach kobiecej sekcji deskorolkowej kobiety?
Dlaczego media o sportach, nie tylko ekstremalnych, wciąż każą nam się tłumaczyć z bycia człowiekiem, który lubi jeździć na deskorolce?
W tym momencie zrobiłam się wściekła. Z szowinizmem i seksizmem w sporcie borykałam się przez lata i to nie tylko w desce. Teraz słucham, obserwuje i nie podoba mi się to co słyszę i widzę. Gdzie popełniliśmy błąd?
Ale jak to wszystko spamiętać, kiedy nikt nas nie traktuje poważnie?
(mowa o deskorolce, ale mogę się założyć o czteropak harnasia, że inne sporty mają tak samo)
tekst: K.Komincz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz